wtorek, 3 września 2013

Cevapcici

Kolejny, niestety już ostatni, przepis z serii „blogerzy na wakacjach” . Z naszego wyjazdu najlepiej zapamiętam wspólne posiłki. Odwiedzaliśmy różne restauracje, siadaliśmy przy dużym stoliku (w końcu musiał pomieścić aż 7 osób), każdy zamawiał inne danie i wszyscy mogli spróbować wszystkiego. Do tego obowiązkowo duży dzbanek lokalnego wina. Równie miłe były kolacje przyrządzane samodzielnie. Nasza kuchnio- jadalnia na „tarasie z widokiem”, to było świetne miejsce na wspólne posiłki. Czasem powtarzaliśmy tam dnia, które wcześniej jedliśmy „na mieści”. Tak właśnie było z Cevapcici- to takie kiełbaski z mielonego mięsa, które można znaleźć we wszystkich chorwackich knajpkach. Co ciekawe, w każdej smakują trochę inaczej. To chyba jak z naszym bigosem- ilu kucharzy tyle przepisów na bigos. Cevapcici szczególnie spodobały się Małej „I” i Szkodnikom-  „o mielone!” ;-) Niestety w restauracjach były zawsze bardzo mocno doprawione i dzieci rezygnowały po paru kęsach, dlatego na naszym „tarasie z widokiem” postanowiliśmy z Misiem zrobić łagodniejszą wersję Cevapcici.




Składniki:
500g mielonej jagnięciny
500g mielonej wieprzowiny
1 biała cebula
3 ząbki czosnku
1 łyżka soli
1 łyżeczka słodkiej papryki w proszku
1 łyżeczka czarnego pieprzu
Ok. 6 łyżek chłodnej wody
Olej do smażenia

Wykonanie:
Czosnek i cebulę po obraniu i umyciu bardzo drobno posiekaliśmy i dodaliśmy do mielonego mięsa. Dosypaliśmy przyprawy i Miś wszystko dokładnie wymieszał, a ja stopniowo dolewałam wodę. Tak przygotowane mięso odstawiliśmy do lodówki na całą noc.
Kolejnego dnia z mięsa formowaliśmy ruloniki grubości kciuka, które następnie pocięliśmy na kawałki o długości 5 cm.
Najfajniejsze są grillowane kiełbaski, niestety nie mieliśmy grilla, ani nawet patelni grillowej, dlatego na zwykłej patelni rozgrzaliśmy olej i smażyliśmy Cevapcici po kilka minut z każdej strony.
Odsączyliśmy potem nadmiar tłuszczu na papierowych ręcznikach i przekładaliśmy gorące kiełbaski na talerze małych i większych głodomorków ;-)



Wakacje niestety nie trwają wiecznie. Obie rodziny (koperkowa i misiowa) wróciły do swoich domów. Mimo dzielącej nas odległości spotykamy się od czasu do czasu i właśnie doszliśmy do wniosku, że wspólne gotowanie, a następnie publikowanie na blogach tych samych przepisów jest na tyle fajne, że ta „nowa świecka tradycja” będzie kontynuowana :-)

Nasze chorwackie kucharzenie w wersji koperkowej:

Oraz misiowej


Zapraszam :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...